IndeksSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj



 

Share
 

 Fabuła forum

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Lexie Rosemeier

Lexie Rosemeier
Dorosły
Punkty fabularne : 1135
Liczba postów : 52

Fabuła forum Empty
PisanieTemat: Fabuła forum   Fabuła forum Empty3/6/2014, 16:22


Fabula forum


Wiele istnieje legend o powstaniu ludzi. Znamy co najmniej jedną historię, która opowiada o tym jak pojawiliśmy się na tym ziemskim padole. Jedne bardziej realistyczne, inne mniej, ale faktem jest, że od dawien dawna szukaliśmy czegoś co wyjaśniłoby nam istnienie jednostki ludzkiej. Nie raz zapewne postawiliście sobie to egzystencjalne pytanie: Skąd się tu wzięliśmy? Nie każdy umie na nie odpowiedzieć, ale jeśli jesteś tu to z pewnością powinno zastanowić coś równie ważnego. Czy wiesz skąd się wzięła magia? Gdzie miała swój początek? Skąd różdżki, zaklęcia i eliksiry? Skąd to wszystko? Tych, których to nie obchodzi zapraszam do wyjścia, możecie iść do baru i napić się Ognistej Whiskey – dziś pijcie na mój koszt. Ci którzy zostajecie, proszę Was o zachowane absolutnej ciszy. Dziś poznacie odpowiedzi na te pytania, dziś usłyszycie historię o powstaniu magii, dziś poznacie prawdę. Prawdę, która zmieni wszystko co znacie. Prawdę, która zmieni Wasze spojrzenie na czarodziejstwo. Zabiorę was do świata miłości, kłamstwa, zdrady, intryg i oczywiście magii. Dzisiaj poznacie swoją własną historię…

Dawno temu, gdzieś przed naszą erą...

Historia ta miała początek w pewnej małej wiosce, u zarania dziejów. Wtedy kiedy ludzkość poznawała dopiero co jest złe, a co dobre. Kiedy poznawała świat. Wtedy kiedy polowanie było jedyną formą przeżycia, a domy (czy też raczej chaty) były z tego co osadnikom udało się znaleźć. Działo się to w małej osadzie na terenach dzisiejszej Europy Środkowej. W miejscu tym, pośród ludu mieszkało niczym nie wyróżniające się małżeństwo. Byli szczęśliwą parą - szanowani przez współosadników z dnia na dzień żyli ciesząc się z tego co mają. Jednak do dnia, kiedy los postanowił popsuć ich szczęście na siłę. Kobieta imieniem Maliria zachorowała na nieznaną nikomu chorobę. Nie było wtedy lekarstw, magii uzdrowicielskiej, eliksirów. Nikt nie wiedział jak jej pomóc. Wierzono, że upuszczenie „złej” krwi pomaga w wypędzaniu duchów tworzących chorobę, jednak nawet to nie pomagało. Choroba niszczyła ciało i ducha tej pięknej, młodej kobiety. Zdesperowany mąż postanowił złapać się ostatniej szansy. Ostatnia deska ratunku, iskra gasnącej nadziei. Postanowił pójść do kobiety, której nikt nigdy nie odwiedzał. Do kobiety, o której się nie mówiło, nie myślało, tak jakby nie istniała. Do kobiety zwanej w wiosce wiedźmą…

***


Młody Arsenn stanął przed drzwiami starej, zapadniętej chaty. Dookoła niej nic nie rosło, nie było żadnych zwierząt, zupełnie jakby ziemia była martwa. Z chaty wydobywał się zapach stęchlizny i starości. Każda cząstka ciała Arsenna krzyczała, by uciekał, ale nie mógł. Poprzysiągł sobie, że zrobi wszystko, by uratować swą kobietę, swą ukochaną. Wszystko inne zawiodło, a to była ostatnia szansa. Już chciał zapukać, gdy drzwi otworzyły się przed nim. Stał twarzą w twarz z potworem, monstrum. Niski człek - pomarszczony, zgarbiony, brudny, o wrednych oczach.
- Wpuść go Grimmie – rozległ się zachrypnięty głos. Brzmiał tak jakby osoba, która je wypowiadała nie mówiła od dawien dawna. Niska poczwara zrobiła krok w tył by go przepuścić, a Arsenn ze strachem w sercu przekroczył próg chatynki. Drzwi zatrzasnęły się za nim z takim impetem, że mężczyzna podskoczył. Przez chwilę nie mógł dostrzec niczego poza kilkoma żarzącymi się jeszcze węgielkami w palenisku na środku izby. Gdy jego wzrok przyzwyczaił się już do ciemności dojrzał tak ohydną istotę, że jego serce stanęło nie chcąc bić dalej. Strach sparaliżował jego ciało, a on pomimo, iż chciał uciekać - nie mógł się poruszyć.
- A więc przyszedłeś, nareszcie – powiedziała leżąca na słomie kobieta. Uśmiechała się wrednie, żółte ślepia zapłonęły w ciemności. W głosie dało się słyszeć oburzenie i żal, tak jakby zrobił to zdecydowanie za późno.
Więc chcesz uratować swą kobietę i przyszedłeś o pomoc do starej Hannahy co? – rzuciła kpiąco. Arsenn nie wiedział co robić. Błagać o pomoc? Uciekać? W końcu jednak padł na kolana, a po jego policzkach popłynęły łzy.
- Proszę… Zrobię wszystko
- Wszystko? – zakpiła kobieta i zmierzyła go wzrokiem. Siła jej wzroku była tak intensywna, tak przerażająca. Pałała nienawiścią i żądzą nieuzasadnionej zemsty mordu. Nie mógł odwrócić spojrzenia, chociaż tak bardzo chciał.
Dam Ci lekarstwo, oh tak... – powiedziała i skinęła głową, a karzeł, który stojąc przy drzwiach obserwował całą scenę podał młodzieńcowi mała fiolkę z czarnym niczym słoma płynem.
- Wlej jej to do ust. Do jutra będzie zdrowa – zapewniła wiedźma, a Arsenn patrzył na nią otępiały z szoku. Żadnej zapłaty? Żądania? Wyszedł z chaty skomląc podziękowania, a w duszy przysiągł sobie, że już nigdy tam nie wróci, że nic nie jest warte przeżywania tego po raz drugi.
Maliria została uratowana. Ale jeszcze większą niespodzianką było to, że rok później powiła ona, aż dwunastkę dzieci! Był to wspaniały czas dla rodziny. Znów zapanowała radość w wiosce i nikt nie pamiętał już o starej kobiecie, której to zawdzięczali. Nikt nie wiedział też, że kobieta umarła, a nim wydała ostatnie tchnienie z jej ust popłynęła przepowiednia, której nikt, nigdy nie usłyszał…

Los się dopełnia:
śmierć za życie,
życie kosztem śmierci.
Przeznaczenie biegnie swym torem,
a klątwa się dopełni wraz z upływem krwi.
Dwanaście dusz.
Potężne, niezwyciężone.
Dwanaście ciał.
A w ich żyłach płynie odpowiedź, moc i władza.
Jedno z nich dokona odkrycia.
Jedno z nich zmieni przeznaczenie.
Jedno z nich uniesie rękę przeciw swojej krwi.
I upadnie, by powstać…
Nie powstrzyma go nikt.
Klątwa się dopełni.
Świat klęknie na kolanach..
Nadejdą mroczne czasy..
Czasy, gdy zło będzie można pokonać...
...jeszcze większym złem.
Czuję jego oddech, widzę jego twarz.
Najpotężniejszy, wybrany.
A Jego imię to… Jego imię to…


Życie biegło swym torem i nikt nie wiedział, że dzieci, które były radością dla swej wioski nie są do końca zwyczajne. Rosnąc zaczęły odkrywać w sobie unikatowe zdolności, które starali się opanować w tajemnicy przez mieszkańcami, obawiając się odrzucania. Te wydarzenia są początkiem tego co my dzisiaj nazywamy magią. Po latach nauk, odkryć, poznawania każde z rodzeństwa specjalizowało się w innej magicznej dziedzinie. Każde z nich stworzyło swą odmienną specjalizację. Traktowali to jak zabawę, jak ciekawy talent, który im pomagał. Jednak któregoś dnia mieli oni zrozumieć, iż tworzą coś wspaniałego, niepowtarzalnego. Coś co odmieni nie tylko ich życie, ale i życie całej ludzkości.

Rodzeństwo dorosło, a każde z nich w swoim czasie zrozumiało swą odmienność. U jednego z dwunastki nastąpiło to jednak zacznie szybciej niż u pozostałych. Był on najbystrzejszy, a także znacznie potężniejszy. Nikt z pozostałych nie miał pojęcia co Savaric tak naprawdę robi pracując w swoim laboratorium. A on eksperymentował. Szukał czegoś, chociaż sam nie wiedział czego. I w końcu znalazł odpowiedź na swoje pytanie. Ten właśnie z rodzeństwa odkrył wyjątkowe właściwości krwi dwunastki. Dowiedział się, że gdy poświęci życie pozostałych z rodzeństwa, jeśli poświęci ich krew i uwarzy z niej eliksir stanie się kimś najpotężniejszym. Wiecznie młody, z władzą, z mocą, z umiejętnościami jakich świat nie widział. Początkowo przerażony odkryciami Savaric ukrył swoje notatki i przez długie miesiące unikał swojej własnej pracowni. Nie mógłby, nie byłby w stanie zdobyć mocy takim kosztem. Żądza jednak paliła go od środka. Coraz częściej łapał się na złych myślach, a te wędrowały do skrywanych w laboratorium zapisków. Przysięga rodzeństwa - „na zawsze razem” przestawała mieć znaczenie. Savarica ogarniała pokusa, coraz silniejsza, przed którą coraz trudniej było się bronić. I zapewne historia zakończyła by się śmiercią rodzeństwa, a wraz z nią cały świat, gdyby nie Amlaric. Najbardziej roztrzepany z rodzeństwa, zawsze wesoły, psotny, ale uroczy. To on całkowicie przypadkiem znalazł notatki brata i przekazał informacje w nich zawarte pozostałym z rodzeństwa. Pod długiej naradzie Ci postanowili uciekać. Pewnie zastanawiacie się dlaczego postanowili uciekać, a nie walczyć? Prawda była taka, że Savaric przewyższał każdego z nich na każdym polu, ale nie tego się obawiali, wszak razem mogli go pokonać prawda? Nie, oni po prostu nie chcieli, nie byli w stanie zabić swego brata. Wierzyli mocno, że ten w końcu się opamięta i zaniecha swych planów. W oczekiwaniu, aż ten dzień nadejdzie każde z nich miało się rozdzielić i pójść w inną stronę świata. Tak, by utrudnić Savaricowi odnalezienie ich. Tak też się stało. Jedynie siostry postanowiły udać się w drogę razem.

Zagubione, rozdzielone rodzeństwo nie miało pojęcia o swych prawdziwych możliwościach. Stali się definicją magii. Każde z nich było mistrzem, a zarazem początkiem w każdej znanej nam obecnie dziedzinie. Lata prób i błędów stworzyły to, co dziś nazywamy różdżkami, eliksirami, transmutacją, zaklęciami ofensywnymi, czy też defensywnymi. To co dziś dla nas jest zupełną normą, wtedy dopiero powstawało, kiełkowało, tworzyło się. Każde z rodzeństwa miało swój wielki wkład w początki czarodziejstwa. Amlaric był mistrzem Obrony przed Czarną Magią, był też pierwszym czarownikiem, który odkrył i opanował oklumencję, ale to tylko dlatego, że w notatkach Savarica, mistrza Czarnej Magii znalazł wzmiankę o stworzeniu przez niego czaru umożliwiającego legilimencję. Thurstan, który dał początek większości tego co wiemy dziś o zaklęciach oraz różdżkach był też pierwszym mistrzem zaklęć bezróżdżkowych. Fabian specjalizował się w runach, zaś jego młodszy o kilka minut brat Chattan we wróżbiarstwie. Jeśli wierzyć pamiętnikom Chattana był on pierwszym jasnowidzem. Kolejny z braci Laird pałał się sztuką astronomii. Niebo było dla niego otwartą księgą, co sprawiało, że był niegdyś bardzo blisko ze swoją siostrą Grisell, która z jego nauk czerpała inspirację w swoich numerologicznych wyliczeniach. Dwójka najmłodszych braci, Firth i Eosaph również była niemal nierozłączna w młodzieńczych latach. Firth, mistrz eliksirów i Eosaph, pierwszy uzdrowicielski specjalista często konsultowali się ze sobą w naukowych sprawach. Eosaph swego czasu odkrył też w sobie bardzo niezwykłą zdolność dowolnej zmiany swojego wyglądu. Podejrzewał, że to efekt jednego z eliksirów brata, ale umiejętność, którą nazwał metamorfomagią pozostała w nim na stałe, a on nigdy nie odkrył co dało jej początek. Bardziej na uboczu trzymała się Muire, która większość czasu poświęcała swojej szklarni. Również Andrina samotnie oddawała się pracy ze zwierzętami. Jej siostry podejrzewały, że stara się z nimi rozmawiać. Udało jej się to jednak tylko w przypadku węży, co Chattan w jednym ze swoich listów do sióstr uznał za zły omen. Najmłodsza z całej dwunastki, Elarie pałała się sztuką transmutacji. Po wielu latach pracy udało jej się opracować sposób przemiany w zwierzę.

Każde z nich uzupełniało się, ale również stworzyło coś innego, coś nowego. Lata mijały i wkrótce miało się okazać, że mają w sobie coś jeszcze. Coś, co sprawi, że wyjątkowi są nie tylko oni, ale także ich dzieci, wnuki i kolejne pokolenia. A zasada przeniesienia się mocy we krwi była dziecinnie prosta. Pierworodne dziecko otrzymywało potęgę, a wraz z nią dziedziczyło piętno. Magiczna krew była jednak chroniona. I dawało to o sobie znać zawsze, gdy jedna z linii była zagrożona. Impuls, który nakazywał być tam, gdzie działo się coś złego. Tak właśnie stało się w dniu niewyjaśnionej śmierci Savarica. Każdy z rodzeństwa poczuł w sobie wielki niepokój, gniew i jasne, wewnętrzne rozkazy odnośnie tego gdzie mają być. Spotkali się na szczycie klifu w małej francuskiej wiosce. Cała jedenastka pojawiała się w tej samej chwili nad konającym bratem. Nie rozumieli co ich tam przywiodło, bo było to dziwne uczucie. Ale dzięki niemu doskonale wiedzieli, gdzie mają się pojawić. Przerażony Savaric prosił by ulitowali się nad nim. By nie dopuścili do zniszczenia magicznej więzi krwi. Oni jednak zrozumieli, że gdy Savaric umrze jego linia zgaśnie, wszyscy będą bezpieczni i znów będą mogli żyć razem. Jak kiedyś. Z żalem i bólem pozwolili Savaricowi skonać, pochowali go, a wraz z nim cały jego magiczny dorobek i zapiski. By nigdy nie dostały się w niepowołane ręce. Nikt z nich jednak nie wiedział, że linia była kontynuowana… Wszak nawet sam Savaric nie miał pojęcia o tym, iż ma córkę.


I tak mijały kolejne lata i wieki. Wszystkie linie trwały zapomniane przez ludzkość. Pozostała po nich jedynie legenda. Czarodzieje byli coraz liczniejsi na świecie. Dlatego też zaczynały powstawać pierwsze szkoły w różnych regionach globu. W tych czasach właśnie powstał m.in Hogwart czy równie dobrze znany nam Durmstrang oraz Beauxbatons. A legenda choć zapomniana, wciąż żyła, wszak założyciele największych na świecie, dziewięciu magicznych instytucji kształcących młodych czarowników pochodziła w prostej linii od dwunastki rodzeństwa.

Zapomniane przez wieki tajemnice zostają jednak ponownie odkryte za sprawą Sergusa Blacka. Ten człowiek był tak zainspirowany legendą o pierwszych czarodziejach, że poświęcił niemal całe życie by dowiedzieć się więcej na temat ich wyjątkowości. Wielu słyszało o wielkiej nagrodzie dla tego, kto odkryje prawda jaką Savaric zabrał ze sobą do grobu. Młody wówczas Sergus podróżował po całym świecie w poszukiwaniu pamiętnika Savarica. W końcu mu się to udało, a gdy go przeczytał zapłonęła w nim nowa pasja. Postanowił dalej szukać na temat czarodziejskiej dwunastki. Na pokaźne zbiory informacji natrafił w samym Hogwarcie, gdzie znalazł zapisaną przepowiednię niejakiej Kasandry Trelawney:

Jedna śmierć sprowadzi tu wszystkich,
a tajemnica zostanie rozwiązana.
Karty rozdane, kości rzucone,
Savaric wybrał swego następcę.
Tron z kości powstanie,
morderca przyjął nową tożsamość.
Ciemna noc spowiła krwawe niebo,
Hogwart zostanie nowym polem bitwy.
Wybranek rodu zawsze czystych,
to on wprowadzi morderczy zamęt.
Widzę go, Jego imię to…


Sprawa stała się jasna. Sergus Black należał do jednej z zaginionych linii. Przepowiednia była jasna, a on stał się gotowy do jej realizacji. Tak więc sędziwy dziadek skoczył z klifu, a jego śmierć wywołała impuls, który sprowadził wszystkie rodziny do Anglii, choć te zapomniały już o pierwotnej mocy, jak i więzach krwi. Wszystko co Sergus odkrył za życia pozostawił w zapisach swojemu wnukowi - Fineasowi, licząc, że ten sięgnie po moc, która w jego mniemaniu należała się Blackom. I nie mylił się. Teraz tylko jeden człowiek wie o istnieniu owych linii Tylko jeden człowiek wie, jaką moc kryje w sobie ich krew. Tylko jeden człowiek, dyrektor Hogwartu - Fineas Black wie, że gdzieś w tej szkolę jest jeszcze jedenastu jemu podobnych. Musi ich wytropić, zabić i stać się bogiem…
Powrót do góry Go down
 

Fabuła forum

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
I Show Not Your Face :: Ogólne :: Organizacja :: Informacje fabularne-